Rozdział dedykuję wszystkim, którzy czytają tego bloga ♥
**************************
Mija miesiąc od mojego pierwszego spotkania z Leonem. Od
tego czasu bardzo zdążyłam się z nim zżyć. Dołączył do nas jak puzzel do niedokończonej
układanki. Dzięki niemu wszyscy w końcu jesteśmy w komplecie. Pomimo tego, że
znam się z nim dużo krócej niż z Diego, Maxim czy Broadway'em to właśnie Verdas
jest moim najlepszym przyjacielem. Spędzony z nim czas nie zamieniłabym na nic
innego.
Właśnie wychodzę ze
szkoły. Tylko to krążyło mi po głowie od ostatnich 8 godzin. Sama nie wiem jak
zdołałam przeżyć dwie matmy z Benitez, ale na szczęście dałam radę.
Gdy opuszczam
budynek męki do moich nozdrzy dociera niesamowicie przyjemny zapach męskich
perfum. Wiedząc do kogo należą owe pachnidła na moją twarz mimowolnie wkrada
się uśmiech. Odwracam się tym samym stając twarzą w twarz z krążącym po mojej
głowie szatynem.
-Cześć. – jego ciepły, łagodny głos przyprawia mnie o
dreszcz.
-Hej. - odpowiadam
-Przejdziemy się gdzieś? – proponuje
-Chętnie. – zgadzam się bez wahania. Ostatnio spotykamy się
codziennie więc nawet nie muszę się zastanawiać. Verdas już chcę coś powiedzieć,
ale przerwa mu mój telefon –Przepraszam – zaczynam szperać w torebce w poszukiwaniu
niesfornego urządzenia. W końcu znajduję je i przykładam do ucha.
-Halo? Vilu? – słyszę przejęty głos Camili
-Cześć, coś się stało? – pytam
-Nie, nie po prostu musimy się spotkać całą paczką, mam wam
coś ważnego do powiedzenia.Przekaż Leonowi. – oznajmia
Moja przyjaciółka od razu domyśla się, że to właśnie z nim
teraz przebywam. Ale czy jest w tym coś dziwnego? To zwykła przyjaźń, nic
więcej.
-Dobrze, to gdzie mamy przyjść? – dopytuję
-Do mnie, tylko skończcie romansować i pospieszcie się, pa –
rozłącza się. Kiedy odkładam słuchawkę chcę mi się śmiać. Torres i jej pomysły.
-Kto dzwonił? – pyta Verdas
-Camila, nalega żebyśmy do niej przyszli, podobno coś
ważnego. – informuje go
-W takim razie chodźmy. – mruga do mnie, a ja posyłam mu
uśmiech.
-Co jest? – niecierpliwi się Maxi
Siedzimy tu od 20 minut czekając aż wreszcie dowiemy się co
było tak istotne, że rudowłosa kazała nam się tu pojawić.
-Dobra, wymyśliłam, że wszyscy razem możemy .. – przeciągała
budując napięcie –Pojechać na biwak! – jej głos jest tak piskliwy, że o mało
nie tracę słuchu.
-To była ta ważna wiadomość? – upewnia się trochę oburzony
Ponte
-Maxi, to super wiadomość . – karci go Naty –Może nie aż tak
żeby krzyczeć mi do słuchawki, że mam przyjść w ciągu 5 minut.. – zwraca wzrok
na Camile -.. ale jednak super
-No dobra, w każdym razie zgadzacie się? – patrzy na nas z
zaciekawieniem. W jej oczach można dostrzec,
że bardzo jej zależy.
-Ja się zgadzam. – przerywam ciszę
-Czyli automatycznie Leon także. – spogląda na niego kątem
oka.
-Oczywiście, przecież według Ciebie jesteśmy razem. – śmieje
się Verdas
Sam zdążył
zauważyć, że Torres i reszta moich przyjaciółek przesadnie stara się nas
zeswatać, zresztą nie trudno było to dostrzec skoro nawijają o tym na okrągło.
W sumie przestało mi to przeszkadzać, Leon też przyjmuje to jako żarty, ale
czasami mam ochotę zamknąć im te buźki.
-Nie jesteście, ale będziecie. – poprawia go rudowłosa. Leon
prowokująco obejmuje mnie ramieniem, na co wcale nie narzekam. To miłe uczucie,
zwłaszcza gdy mowa jest o Verdasie.
-No oczywiście. – dodaje chłopak z sarkazmem
-Czyli mamy potwierdzenie tego, że będziecie razem i że także jedziesz na
wycieczkę. – rozbawiony Verdas kiwa głową z dezaprobatą, a rudowłosa
przesłuchuje resztę towarzystwa.
~~~~
Wreszcie po godzinie wychodzimy z jej domu poinformowani co
i jak się odbędzie. Camila ustaliła wszystko: miejsce, datę i listę rzeczy,
które mamy wziąć. Wyjeżdżamy w piątek, niedługo po lekcjach, a wracamy w
niedzielę rano. Myślę, że będziemy się dobrze bawić. Ostatni czas spędzałam
tylko z Leonem, Fede i Ludmiłą, a reszta moich przyjaciół niestety zeszła na
dalszy plan, ale w weekend będzie okazja by to zmienić.
-Poradzi sobie, ma przy sobie starszego brata. – wpycha się
pomiędzy nas.
-Starszego o 5 minut. – drwię, a chłopak gromi mnie
wzrokiem.
-Fede, lepiej pilnuj Ludmiły, a Violettą ja się zajmę. – żartuje Leon, ale brunetowi
wcale nie jest do śmiechu.
-Nie bądź taki szybki Verdas – karci go –Nie tak łatwo
dostaniesz moją młodszą siostrę. – Co to w ogóle ma znaczyć? „Dostaniesz”? Ja
jestem człowiekiem, a nie jakimś przedmiotem! I nie rozumiem o co chodzi
Federico. Niech lepiej pilnuje własnego nosa, a jeśli chcę zastąpić ojca, to
tylko traci tym moje zaufanie.
Verdas wymija
mojego brata za jego plecami i znajduję się po mojej drugiej stronie. Szybko,
lecz z czułością muska mój policzek i odchodzi rzucając „na razie”. Uśmiecham
się do siebie, a moje policzki nabierają różowego odcienia.
-Violetta. – zaczyna brunet.
-Tak? – staram się zabrzmieć jakby w ogóle mnie nie
obchodził.
-Nie wydaję ci się, że zaszło to za daleko? – patrzy na mnie
kątem oka. Nie no ja nie wytrzymam! Jak nie rozmawiam z Leonem to dziewczyny
robią mi kazanie, jak z nim rozmawiam to Federico. Jestem pomiędzy młotem a
kowadłem.
-Niby co? – drażnię go. Jak ja uwielbiam podnosić mu
ciśnienie.
-Wasza relacja. – rzuca. Czy to jest jego sprawa? Nie. Czy
lubi się wtrącać? Oczywiście.
-Może znajdziesz sobie dziewczynę? Bo jak na razie skupiasz
się tylko na moim życiu. – prycha. Może posunęłam się trochę za daleko? Jest
jaki jest, ale chyba za ostro zareagowałam.
-Bo jesteś moją młodszą siostrą.
-To nie oznacza, że możesz mnie kontrolować i ustalać z kim
mam się spotykać.
-Nic ci nie narzucam Vilu. Leon to mój najlepszy przyjaciel
dlatego wiem jaki jest. Sama widziałaś jak na początku poddawał się Clarissie.
Powinnaś uważać. – ostrzega mnie.
Może Fede ma racje?
Może powinnam przystopować teraz zanim to wszystko się rozwinie? Lubię go,
nawet bardzo, ale zdążyłam już zauważyć, że ma słabość do dziewczyn. Co jeśli
się w nim zakocham? A co jeśli już to zrobiłam? Nie wiem co mam robić. Z jednej
strony podoba mi się to jak mnie traktuję: prawi mi komplementy, jest dla mnie
czuły, to jak całuje mnie w policzek jest takie słodkie.. Ale z drugiej strony
co będzie jeśli coś do niego poczuję? Będę w nim zakochana, a on wtedy się
wycofa? Zostawi mnie dla jakiejś innej? Nie mogę sobie na to powolić.
~~~~
Wychodzę ze szkoły, a obok mnie nie znajduję się nikt inny
jak oczywiście Verdas.
-Idziemy? – pyta
Codziennie od naszego pierwszego spotkania odprowadza mnie
do domu, jakby bał się, że coś mi się stanie i w sumie na początku mi to nie
przeszkadzało, wręcz cieszyłam się z tego, ale po wczorajszej rozmowie z Fede
przemyślałam to wszystko i doszłam do wniosku, że muszę wyznaczyć jakąś
granicę pomiędzy nami.
-Tak, chodźmy. – ruszamy.
Rozmawiamy, śmiejemy się, ale nie jest już tak samo jak
wczoraj czy kilka dni temu. Staram się unikać czułych słówek, czy też
beztroskich flirtów. Muszę trzymać go na dystans.
Kiedy znajdujemy się
pod moim domem chłopak nachyla się, aby zrobić to co zwykle, ale ja odsuwam
się.
-Coś nie tak? – pyta zmieszany
-Nie, wszystko w porządku. – spuszczam głowę. Sama już sobie
nie wierzę.
-Obraziłaś się na mnie? – docieka
-Nie Leon, wszystko jest dobrze. – patrzę na niego. W jego
oczach zauważam niepewność i zaskoczenie
.
-No więc? – czeka na wyjaśnienia
Pomiędzy nami nastaje chwila ciszy – długa chwila. Wpatruję
się w ziemie przebierając w myślach.
Co mam mu powiedzieć? Nie chcę żebyś mnie
przytulał, całował w policzek i komplementował bo boję się, że się w tobie
zakocham? Beznadziejna sytuacja, ale muszę z niej jakoś wybrnąć.-Do jutra. – rzucam na poczekaniu. No tak Castillo, super rozwiązanie. Trzymam się jednak planu i zaczynam wchodzić po schodkach prowadzących na ganek.
-Cześć. – wzdycha. Odwracam się i patrzę jak chłopak oddala
się z rękami w kieszeniach. Jest smutny, przeze mnie. Zawiodłam go, bo
zachowałam się jak idiotka, ale co mam zrobić? Federico ma rację, muszę ustalić
granicę między nami. Szkoda tylko, że przez to nasza przyjaźń nie będzie tak
silna jak dotychczas.
**************************************
Hej, wracam po dłuuugiej przerwie. Właściwie jedynym moim usprawiedliwieniem jest brak weny. Ogólnie to zawsze ciężko mi jest pisać te początkowe rozdziały, dopiero kiedy opowiadanie się rozkręca to nabieram chęci do pisania. Zresztą na moim komputerze mam już napisane z 5 rozdziałów, ale na nie to trzeba będzie jeszcze troooochę poczekać, tia jakieś 10 rozdziałów :DD Bardzo lubię pisać opowiadania, ale ich początki to dla mnie masakra, jednak nie rezygnuję. Choć moje blogi prowadziłam dosyć dziwnie (gdy miałam napisane 3/4 rozdziały usuwałam je) to z tym będzie inaczej. Pomimo tego, że jak napisałam wyżej początki są dla mnie ciężkie to postaram się i będę pisała te rozdziały częściej ;) No, ale dosyć użalania się nad sobą, widzimy się w kolejnym rozdziale! (O ile ktoś wgl go przeczyta) :DD
Jestem tu nowa i bardzo mi się podoba mi się ten blog. Jest świetny.
OdpowiedzUsuńHistoria jest ciekawa.
Rozdział zajebisty.
Violka wyznacza sobie granicę. Tak nic to nie da.
Czekam na next!
Zapraszam do mnie http://kochamleonetteforever.blogspot.de/
Pozdrawiam Patty;*
Buziaczki:*
Dziękuje ♥ Postaram się wpaść na twojego bloga, a jak na razie czeka mnie nauka z fizyki :<
Usuń