-Cholera jasna! – kolejny krzyk przyprawiający mnie o
dreszcz roznosi się po domu. W końcu przegrywając walkę z samą sobą jak najciszej schodzę po
schodach. Kątem oka dostrzegam mojego ojca opartego o róg szafki. Z lekkim przerażeniem pokonuję resztę stopni
i wchodzę do pomieszczenia. Mężczyzna nie od razu mnie zauważa, ale kiedy to
robi wyraz jego twarzy wyraża jedynie negatywne uczucia.
-Cześć tato. – mówię prawie niesłyszalnie
-Nie teraz. – fuka. Patrze na jego drżące dłonie trzymające
plik papierów. Obok zauważam sterty
porozrzucanych, porwanych kartek i butelkę wódki.
-Coś się stało? – kładę dłoń na jego ramieniu, którą za
chwilę strąca.
-Powiedziałem nie teraz. – cedzi przez zaciśnięte zęby.
Wzdrygam się, lecz pomimo strachu ogarniającego moje wnętrze dalej obserwuję
jego działania. –Czy ty nie rozumiesz słowa nie?! – podnosi się. Kiedy o głowę
wyższy patrzy na mnie srogim wzrokiem po mojej skórze przechodzi dreszcz. Kocham
go, ale w tym momencie wydaję mi się cholernie przerażający.
-Tato, o co chodzi? – wypalam bez zastanowienia, a kiedy w
jego oczach pojawia się jeszcze większa wściekłość niż dotychczas zdaję sobie
sprawę na jak cienki grunt właśnie wstąpiłam. Wycofuję się lekko, a on
przybliża się jeszcze bardziej co wprawia mnie w niemałe osłupienie.
-Wywalili mnie, rozumiesz?! – wytrzeszczam oczy z
przerażenia. Nie dlatego, że stracił pracę, ale powodem jest agresja panująca w
jego tęczówkach. W tym momencie przede mną nie stoi mój
wiecznie zapracowany, nie zainteresowany mną ojciec, ale nieopanowany
psychopata. Rysy jego twarzy twardnieją jeszcze bardziej. –Coś jeszcze?! – ryczy mi prosto do ucha powodując
tym samym chłód i dreszcz na mojej skórze.
-Nie. – bąknę przerażona.
-To wypierdalaj stąd! – bez zastanowienia wymijam go i
wybiegam z pokoju. Co tu się właśnie stało?
Czekam przed domem Violetty oparty o maskę swojego samochodu.
Jestem zaskoczony jej telefonem, mam nadzieję, że nic poważnego się nie stało.
W jej głosie było coś co mnie zaniepokoiło.
Zza drzwi wychodzi drobna szatynka z głową spuszczoną w dół.
Zamyka drzwi i zauważając mnie przyspiesza kroku, a ja widząc jej ruch robię to
samo. Kiedy dzieli nas zaledwie kilka centymetrów mocno się we mnie wtula.
Oplatam ją swoimi ramionami czując na swojej koszuli wylewające się
morze łez. Na chwilę odrywam ją od siebie by spojrzeć w te piękne, magiczne tęczówki. W tym momencie smutek panujący nad nią zaczyna dobijać także mnie.
morze łez. Na chwilę odrywam ją od siebie by spojrzeć w te piękne, magiczne tęczówki. W tym momencie smutek panujący nad nią zaczyna dobijać także mnie.
-Co się stało? – pytam. Jej wielkie oczy wpatrują się we
mnie z żalem i niepokojem.
-Sama nie wiem. – skupia swoją uwagę na moim spojrzeniu jakby
szukała w niej odpowiedzi na nurtujące ją pytania. –Możemy porozmawiać gdzieś
indziej? – niepewnie dotyka mojej dłoni co skutkuje falą gorąca przepływającą
przez mój organizm.
-Pewnie. – otwieram przed nią drzwi, a sam obchodząc
samochód zajmuję miejsce kierowcy.
-Tak naprawdę to nie mam pojęcia co się stało, chodzi o mojego
ojca. – spuszcza wzrok bawiąc się swoją bransoletką. Jej policzki stają się
wilgotne, a sama nie potrafi wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Wygląda jak
mała, zagubiona dziewczynka potrzebująca pomocy.
Chcąc dodać otuchy szatynce przytulam ją do siebie tak, że
teraz znajduję się na moich kolanach. Kiedy jej wiotkie ramiona obejmują mój
tors moje mięśnie pod wpływem jej dotyku lekko się napinają, jednak nie zważam
na to i kładę swój podbródek na jej pięknych włosach.
Dziewczyna opowiada
mi wszystko ze szczegółami opisując dokładnie jej relacje ze swoim ojcem i
matką. Kiedy kończy wtula się w moją koszulę uraniając kilka gorzkich łez.
-Jeszcze niedawno czułam się okropnie z tym, że w ogóle się
z nimi nie widuję się, a teraz kiedy mój ojciec stracił pracę jest jeszcze gorzej niż dotychczas. –
kurczowo umacnia uścisk, a ja całuję czubek jej głowy.
-Spokojnie. – gładzę lekko plecy szatynki czując
przepływający przez jej ciało dreszcz. Jest tak delikatna, krucha, dlatego
właśnie muszę ją chronić, nawet jeśli chodzi o jej własnego ojca. -Powiedziałaś o tym Fede? - jej ciało spina się lekko, a ja przełykam ślinę czekając na odpowiedź dziewczyny.
-Nie, jesteś pierwszą osobą której o tym mówię. - uśmiecham się pod nosem na te słowa. Przez naszą ostatnią "kłótnie" myślałem, że straciła do mnie zaufanie, ale na szczęście tak się nie stało.
-A zamierzasz mu o tym powiedzieć? - szatynka na chwilę odrywa się ode mnie zatrzymując swój wzrok na moich tęczówkach.
-Federico zawsze uważał go za kogoś niesamowitego, podziwiał go nie jako ojca, ale jako człowieka. Pomimo błędów rodzicielskich jakie popełniał to on wciąż pochwalał jego zapał do pracy i inteligencję. - wsłuchuję się w jej przejęty głos poznając ją jeszcze bardziej niż dotąd -Nie wiem czy chcę to wszystko zburzyć przez jeden incydent. - głos więźnie jej w gardle, a ja wzdymam lekko wargi.
-Wiesz Vilu, czasami ludzie są inni niż przypuszczamy. - wpatruję się we mnie nieświadomie -Może to nie był jeden wybuch, a Fede powinien się o tym dowiedzieć? - moje słowa wzbudzają u niej zmieszanie i niepewność. Za chwilę jednak przytakuję lekko głową.
-Masz rację. - przyznaje po czym bierze głęboki wdech -Muszę mu o tym powiedzieć.
-León, trochę się boję. – patrzy na mnie niepewnie.
-Nie bój się, jestem tu z tobą. – splatam jej dłoń ze swoją.
Na chwilę na jej twarz wkrada się delikatny uśmiech, który jednak znika wraz ze otwarciem drzwi prowadzących do
jej domu. Dziewczyna niepewnym korkiem wchodzi do środka, a ja zaraz po niej.
Na początku nie
widzę niczego szczególnego, wszystko wygląda tak jak powinno, lecz kiedy
dociera do mnie zapach alkoholu i dźwięk trzaskania szafek zaczynam rozumieć co
tak naprawdę się tu dzieje. Gdy już chcę odprowadzić Violette prosto do pokoju
słyszę jak na chwilę nastaję cisza. Nie zbliżamy się więc do schodów czekając
na to, co ma się stać.
-Violetta?! – niski, męski głos wybudza ją z chwilowego
zamyślenia. –Gdzie byłaś do cholery?! –
moim oczom ukazuję się Damian Castillo – jej ojciec. Gdy mnie zauważa widzę jak jego wściekłość
rośnie z każdą sekundą –A to kto? – mierzy mnie zirytowanym wzrokiem. Violetta
otwiera usta aby coś powiedzieć, ale przerywam jej podając rękę mężczyźnie.
-León Verdas. – uśmiecham się sztucznie, a Violetta patrzy
na mnie z przerażeniem w oczach. Brunet
niechętnie ściska moją rękę.
-To twój chłopak? – zwraca się do dziewczyny, która w
pierwszym momencie zupełnie nie wie jak ma zareagować.
-Tak. – odpowiadam wprawiając ją tym samym w osłupienie. Strach
i zdziwienie w jej oczach zwiększa się jeszcze bardziej, lecz nie zważam na to
i puszczam dłoń jej kipiącego ze złości ojca. Tylko ja ze zgromadzonych zachowuję
się całkowicie swobodnie jeśli nie brać pod uwagę udawaną życzliwość wobec pana
Castillo.
Kiedy Damian już chcę coś powiedzieć przerywa mu dźwięk
telefonu. Przykłada go więc do ucha i odchodzi.
-Oszalałeś?! – mocno ściszony, lecz zdenerwowany głos
Violetty wybudza mnie z przemyśleń na temat jej rodziny.
-Spokojnie Vilu. – odwracam głowę w jej
stronę dostrzegając w oczach szatynki zdenerwowanie i zaskoczenie.
-Myślałam, że mogę ci zaufać, a ty zwyczajnie sobie ze mnie
zażartowałeś! – zarzuca, a mnie natychmiast ogarnia uczucie wściekłości. Czy ta
kobieta kiedyś zrozumie jak bardzo mi na niej zależy?!
-Chciałem tylko, aby uznał mnie za kogoś kto mu zagraża, a
rola twojego chłopaka najbardziej mi w tym pomoże. Chcę, żeby traktował mnie
poważnie. – jej twarz łagodnieje, a z oczu znikają negatywne emocje.
Przynajmniej udało mi się ją uspokoić.
-Dobrze. – wypuszcza z siebie powietrze. Poprawia delikatnie
włosy i wlepia we mnie swoje spojrzenie. –Pójdę już do siebie, zanim skończy
rozmawiać zapomni, że w ogóle tu czekaliśmy. – posyła mi blady uśmiech, a ja
przytulam ją lekko do siebie.
-Trzymaj się i w razie czego dzwoń. – szepczę wprost do jej
ucha, a ona nieruchomieje.
-Dziękuje, za wszystko. – odwzajemnia uścisk, który za
chwilę rozluźniam wyswobadzając ją ze swoich ramion. W jej czekoladowym
spojrzeniu dostrzegam wyraźną ulgę i spokój. Cieszę się, że mogłem jej pomóc.
Jest niezwykłą dziewczyną. Uśmiecham się w jej stronę po czym otwieram drzwi i
wychodzę.
Kierując się do domu myślę jeszcze trochę o te całej sytuacji i w
myślach modlę się aby ten psychopata nic jej nie zrobił, nie pozwolę na to.
*****************************************************
***************************************************
Rozdział spóźniony i krótki, no ale tak bywa. Weny brak, a szkoła mi w tym nie pomaga xd Przechodząc do rozdziału: jak widać było sporo Lajonetty, ale oczywiście nie jako pary :DD Na to to jeszcze trzeba poczekać Xd No cóż, nie wiem co napisać więc zwyczajnie dodam- mam nadzieję, że rozdział się wam spodobał i widzimy się kolejnym! :* Pozdrawiam ♥ ~Alexa
Co za tytuł :D
OdpowiedzUsuńWrócę skarbie
Tytuł mnie trochę przeraził.
UsuńOjciec Violki nie jest taki jak sądziliśmy. Już go nie lubie. Ale może zrozumie? A co ja bzdury wypiszuje. Od razu by zrozumiał widząc jej przerażenie.
Dużo Leonetty. Leon słodki obrońca.
Czekam z niecierpliwością na next.
Pozdrawiam Patty;*
Buziaczki♥♡♥
Czekaj na zjebe która będzie w piątek!!
OdpowiedzUsuńDobra kit że w niedziele xd
UsuńAle nie miałam czasu xd
Sorry xd
Z tą zjebką chodzi mi o tusz to iż...
VIOLKA ON TO DLA CIEBIE ZROBIŁ A TY CO?!
KUWA NIC!
Jak tak można?
No jak?
Czemusz to?
On ci tu mówi że chodzicie(zapewne tak dla jaj xd)
No ja siem zakochałam w takim Michale...
Jest on o rok starszy a taki mraśny!
Skubany cały czas się na mnie lampi!
Od jakiegoś tygodnia!
A jak się dowiedział?!
Że się zakochałam w nim?!
KUWA!
Mam przejebane!
•-•
Czemu ty debilu chcesz Viole uderzyć?
Hem?
Ja ci dam!!
Pozdrawiam
Cysia ♥
Genialne !
OdpowiedzUsuńMocny ten Twoj rozdzial ;) Brak mi slow na zachowanie jej ojca .... Leon chcial uratowac sytuacje i chyba sie mu to udalo mimo zaskoczenia Vilu ;) Pozdrawiam i czekam na nastepny ;)
OdpowiedzUsuńHeejka! :D
OdpowiedzUsuńTak, jestem tu po raz pierwszy, ale mam nadzieje, że nie ostatni ;)
Przeczytałam wszystko i mogę krótko skwitować - genialne!
Piszesz świetnie, nie mogłam się oderwać ;*
Wciągnęłaś mnie w tego opka ^^
Uwielbiam to jak układają się tu relacje Vilu-Leoś chociaż jeszcze nie są razem <3 Ale mają być razem, jasne?Bo jak nie to z buta wjeżdżam XD Inaczej sobie porozmawiamy, haha :')
Szkoda mi Violi, taki ojciec to zgroza!
No ale ma swojego obrońcę uciśnionch XD
Leoś taki kochany wspiera ją *-*
Na dodatek nazwał się jej chłopakiem, hihi
Kurde, nadal jestem wściekła na Castillo za to że ozięłbiła te relacje ;-; Na szczęście wszystko wraca do normy :'3
Już nie mogę się doczekać next!
Kocham ❤
Buziaki :**
❤❤❤