środa, 6 kwietnia 2016

Rozdział 6 ~Psychopata~


-Cholera jasna! – kolejny krzyk przyprawiający mnie o dreszcz roznosi się po domu. W końcu przegrywając  walkę z samą sobą jak najciszej schodzę po schodach. Kątem oka dostrzegam mojego ojca opartego o róg szafki.  Z lekkim przerażeniem pokonuję resztę stopni i wchodzę do pomieszczenia. Mężczyzna nie od razu mnie zauważa, ale kiedy to robi wyraz jego twarzy wyraża jedynie negatywne uczucia.
-Cześć tato. – mówię prawie niesłyszalnie
-Nie teraz. – fuka. Patrze na jego drżące dłonie trzymające plik papierów.  Obok zauważam sterty porozrzucanych, porwanych kartek i butelkę wódki.
-Coś się stało? – kładę dłoń na jego ramieniu, którą za chwilę strąca.
-Powiedziałem nie teraz. – cedzi przez zaciśnięte zęby. Wzdrygam się, lecz pomimo strachu ogarniającego moje wnętrze dalej obserwuję jego działania. –Czy ty nie rozumiesz słowa nie?! – podnosi się. Kiedy o głowę wyższy patrzy na mnie srogim wzrokiem po mojej skórze przechodzi dreszcz. Kocham go, ale w tym momencie wydaję mi się cholernie przerażający.
-Tato, o co chodzi? – wypalam bez zastanowienia, a kiedy w jego oczach pojawia się jeszcze większa wściekłość niż dotychczas zdaję sobie sprawę na jak cienki grunt właśnie wstąpiłam. Wycofuję się lekko, a on przybliża się jeszcze bardziej co wprawia mnie w niemałe osłupienie.
-Wywalili mnie, rozumiesz?! – wytrzeszczam oczy z przerażenia. Nie dlatego, że stracił pracę, ale powodem jest agresja panująca w jego tęczówkach. W tym momencie przede mną nie stoi mój wiecznie zapracowany, nie zainteresowany mną ojciec, ale nieopanowany psychopata. Rysy jego twarzy twardnieją jeszcze bardziej.  –Coś jeszcze?! – ryczy mi prosto do ucha powodując tym samym chłód i dreszcz na mojej skórze.
-Nie. – bąknę przerażona.
-To wypierdalaj stąd! – bez zastanowienia wymijam go i wybiegam z pokoju. Co tu się właśnie stało?

♥♥
Czekam przed domem Violetty oparty o maskę swojego samochodu. Jestem zaskoczony jej telefonem, mam nadzieję, że nic poważnego się nie stało. W jej głosie było coś co mnie zaniepokoiło.
Zza drzwi wychodzi drobna szatynka z głową spuszczoną w dół. Zamyka drzwi i zauważając mnie przyspiesza kroku, a ja widząc jej ruch robię to samo. Kiedy dzieli nas zaledwie kilka centymetrów mocno się we mnie wtula. Oplatam ją swoimi ramionami czując na swojej koszuli wylewające się
morze łez. Na chwilę odrywam ją od siebie by spojrzeć w te piękne, magiczne tęczówki. W tym momencie smutek panujący nad nią zaczyna dobijać także mnie.
-Co się stało? – pytam. Jej wielkie oczy wpatrują się we mnie z żalem i niepokojem.
-Sama nie wiem. – skupia swoją uwagę na moim spojrzeniu jakby szukała w niej odpowiedzi na nurtujące ją pytania. –Możemy porozmawiać gdzieś indziej? – niepewnie dotyka mojej dłoni co skutkuje falą gorąca przepływającą przez mój organizm.
-Pewnie. – otwieram przed nią drzwi, a sam obchodząc samochód zajmuję miejsce kierowcy.

♥♥
-Tak naprawdę to nie mam pojęcia co się stało, chodzi o mojego ojca. – spuszcza wzrok bawiąc się swoją bransoletką. Jej policzki stają się wilgotne, a sama nie potrafi wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Wygląda jak mała, zagubiona dziewczynka potrzebująca pomocy.
   Chcąc dodać otuchy szatynce przytulam ją do siebie tak, że teraz znajduję się na moich kolanach. Kiedy jej wiotkie ramiona obejmują mój tors moje mięśnie pod wpływem jej dotyku lekko się napinają, jednak nie zważam na to i kładę swój podbródek na jej pięknych włosach.
   Dziewczyna opowiada mi wszystko ze szczegółami opisując dokładnie jej relacje ze swoim ojcem i matką. Kiedy kończy wtula się w moją koszulę uraniając kilka gorzkich łez.
-Jeszcze niedawno czułam się okropnie z tym, że w ogóle się z nimi nie widuję się, a teraz kiedy mój ojciec stracił pracę jest jeszcze gorzej niż dotychczas. – kurczowo umacnia uścisk, a ja całuję czubek jej głowy.
-Spokojnie. – gładzę lekko plecy szatynki czując przepływający przez jej ciało dreszcz. Jest tak delikatna, krucha, dlatego właśnie muszę ją chronić, nawet jeśli chodzi o jej własnego ojca. -Powiedziałaś o tym Fede? - jej ciało spina się lekko, a ja przełykam ślinę czekając na odpowiedź dziewczyny. 
-Nie, jesteś pierwszą osobą której o tym mówię. - uśmiecham się pod nosem na te słowa. Przez naszą ostatnią "kłótnie" myślałem, że straciła do mnie zaufanie, ale na szczęście tak się nie stało. 
-A zamierzasz mu o tym powiedzieć? - szatynka na chwilę odrywa się ode mnie zatrzymując swój wzrok na moich tęczówkach. 
-Federico zawsze uważał go za kogoś niesamowitego, podziwiał go nie jako ojca, ale jako człowieka. Pomimo błędów rodzicielskich jakie popełniał to on wciąż pochwalał jego zapał do pracy i inteligencję. - wsłuchuję się w jej przejęty głos poznając ją jeszcze bardziej niż dotąd -Nie wiem czy chcę to wszystko zburzyć przez jeden incydent. - głos więźnie jej w gardle, a ja wzdymam lekko wargi. 
-Wiesz Vilu, czasami ludzie są inni niż przypuszczamy. - wpatruję się we mnie nieświadomie -Może to nie był jeden wybuch, a Fede powinien się o tym dowiedzieć? - moje słowa wzbudzają u niej zmieszanie i niepewność. Za chwilę jednak przytakuję lekko głową. 
-Masz rację. - przyznaje po czym bierze głęboki wdech -Muszę mu o tym powiedzieć. 

♥♥
-León, trochę się boję. – patrzy na mnie niepewnie.
-Nie bój się, jestem tu z tobą. – splatam jej dłoń ze swoją. Na chwilę na jej twarz wkrada się delikatny uśmiech, który jednak  znika wraz ze otwarciem drzwi prowadzących do jej domu. Dziewczyna niepewnym korkiem wchodzi do środka, a ja zaraz po niej.
    Na początku nie widzę niczego szczególnego, wszystko wygląda tak jak powinno, lecz kiedy dociera do mnie zapach alkoholu i dźwięk trzaskania szafek zaczynam rozumieć co tak naprawdę się tu dzieje. Gdy już chcę odprowadzić Violette prosto do pokoju słyszę jak na chwilę nastaję cisza. Nie zbliżamy się więc do schodów czekając na to, co ma się stać.
-Violetta?! – niski, męski głos wybudza ją z chwilowego zamyślenia.  –Gdzie byłaś do cholery?! – moim oczom ukazuję się Damian Castillo – jej ojciec.  Gdy mnie zauważa widzę jak jego wściekłość rośnie z każdą sekundą –A to kto? – mierzy mnie zirytowanym wzrokiem. Violetta otwiera usta aby coś powiedzieć, ale przerywam jej podając  rękę mężczyźnie.
-León Verdas. – uśmiecham się sztucznie, a Violetta patrzy na mnie z przerażeniem w oczach.  Brunet niechętnie ściska moją rękę.
-To twój chłopak? – zwraca się do dziewczyny, która w pierwszym momencie zupełnie nie wie jak ma zareagować.
-Tak. – odpowiadam wprawiając ją tym samym w osłupienie. Strach i zdziwienie w jej oczach zwiększa się jeszcze bardziej, lecz nie zważam na to i puszczam dłoń jej kipiącego ze złości ojca. Tylko ja ze zgromadzonych zachowuję się całkowicie swobodnie jeśli nie brać pod uwagę udawaną życzliwość wobec pana Castillo.
   Kiedy Damian już chcę coś powiedzieć przerywa mu dźwięk telefonu. Przykłada go więc do ucha i odchodzi.
-Oszalałeś?! – mocno ściszony, lecz zdenerwowany głos Violetty wybudza mnie z przemyśleń na temat jej rodziny.
-Spokojnie Vilu. – odwracam głowę w jej stronę dostrzegając w oczach szatynki zdenerwowanie i zaskoczenie.
-Myślałam, że mogę ci zaufać, a ty zwyczajnie sobie ze mnie zażartowałeś! – zarzuca, a mnie natychmiast ogarnia uczucie wściekłości. Czy ta kobieta kiedyś zrozumie jak bardzo mi na niej zależy?!
-Chciałem tylko, aby uznał mnie za kogoś kto mu zagraża, a rola twojego chłopaka najbardziej mi w tym pomoże. Chcę, żeby traktował mnie poważnie. – jej twarz łagodnieje, a z oczu znikają negatywne emocje. Przynajmniej udało mi się ją uspokoić.
-Dobrze. – wypuszcza z siebie powietrze. Poprawia delikatnie włosy i wlepia we mnie swoje spojrzenie. –Pójdę już do siebie, zanim skończy rozmawiać zapomni, że w ogóle tu czekaliśmy. – posyła mi blady uśmiech, a ja przytulam ją lekko do siebie.
-Trzymaj się i w razie czego dzwoń. – szepczę wprost do jej ucha, a ona nieruchomieje.
-Dziękuje, za wszystko. – odwzajemnia uścisk, który za chwilę rozluźniam wyswobadzając ją ze swoich ramion. W jej czekoladowym spojrzeniu dostrzegam wyraźną ulgę i spokój. Cieszę się, że mogłem jej pomóc. Jest niezwykłą dziewczyną. Uśmiecham się w jej stronę po czym otwieram drzwi i wychodzę.
     Kierując się do domu myślę jeszcze trochę o te całej sytuacji i w myślach modlę się aby ten psychopata nic jej nie zrobił, nie pozwolę na to. 


                     *****************************************************
                       ***************************************************
Rozdział spóźniony i krótki, no ale tak bywa. Weny brak, a szkoła mi w tym nie pomaga xd Przechodząc do rozdziału: jak widać było sporo Lajonetty, ale oczywiście nie jako pary :DD Na to to jeszcze trzeba poczekać Xd No cóż, nie wiem co napisać więc zwyczajnie dodam- mam nadzieję, że rozdział się wam spodobał i widzimy się kolejnym! :* Pozdrawiam ♥ ~Alexa

7 komentarzy:

  1. Co za tytuł :D
    Wrócę skarbie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tytuł mnie trochę przeraził.
      Ojciec Violki nie jest taki jak sądziliśmy. Już go nie lubie. Ale może zrozumie? A co ja bzdury wypiszuje. Od razu by zrozumiał widząc jej przerażenie.
      Dużo Leonetty. Leon słodki obrońca.
      Czekam z niecierpliwością na next.
      Pozdrawiam Patty;*
      Buziaczki♥♡♥

      Usuń
  2. Czekaj na zjebe która będzie w piątek!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra kit że w niedziele xd
      Ale nie miałam czasu xd
      Sorry xd

      Z tą zjebką chodzi mi o tusz to iż...
      VIOLKA ON TO DLA CIEBIE ZROBIŁ A TY CO?!
      KUWA NIC!
      Jak tak można?
      No jak?
      Czemusz to?
      On ci tu mówi że chodzicie(zapewne tak dla jaj xd)

      No ja siem zakochałam w takim Michale...
      Jest on o rok starszy a taki mraśny!
      Skubany cały czas się na mnie lampi!
      Od jakiegoś tygodnia!
      A jak się dowiedział?!
      Że się zakochałam w nim?!
      KUWA!
      Mam przejebane!
      •-•

      Czemu ty debilu chcesz Viole uderzyć?
      Hem?
      Ja ci dam!!

      Pozdrawiam
      Cysia ♥

      Usuń
  3. Mocny ten Twoj rozdzial ;) Brak mi slow na zachowanie jej ojca .... Leon chcial uratowac sytuacje i chyba sie mu to udalo mimo zaskoczenia Vilu ;) Pozdrawiam i czekam na nastepny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Heejka! :D
    Tak, jestem tu po raz pierwszy, ale mam nadzieje, że nie ostatni ;)
    Przeczytałam wszystko i mogę krótko skwitować - genialne!
    Piszesz świetnie, nie mogłam się oderwać ;*
    Wciągnęłaś mnie w tego opka ^^
    Uwielbiam to jak układają się tu relacje Vilu-Leoś chociaż jeszcze nie są razem <3 Ale mają być razem, jasne?Bo jak nie to z buta wjeżdżam XD Inaczej sobie porozmawiamy, haha :')
    Szkoda mi Violi, taki ojciec to zgroza!
    No ale ma swojego obrońcę uciśnionch XD
    Leoś taki kochany wspiera ją *-*
    Na dodatek nazwał się jej chłopakiem, hihi
    Kurde, nadal jestem wściekła na Castillo za to że ozięłbiła te relacje ;-; Na szczęście wszystko wraca do normy :'3

    Już nie mogę się doczekać next!
    Kocham ❤
    Buziaki :**
    ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń

Theme by violette