poniedziałek, 3 października 2016

Rozdział 13 ~Tęsknie~ +Ważna notka!

Rozdział dedykuję wszystkim, którzy jeszcze tu są! ♥

   Uciekam. Biegnę przez ciemną otchłań  nie zastanawiając się co będzie dalej, po prostu chcę się uwolnić. Za sobą słyszę krzyk, ale nie odwracam się, nie potrafię. Wtedy zauważam światło. Resztkami sił próbuję się do niego dostać, ale jest coraz ciężej. Jestem już tak blisko, klamka od drzwi jest na wyciągnięcie ręki. Wtedy zaczynam odczuwać ból. Jedno szarpnięcie, drugie, aż w końcu bezsilnie zaczynam zsuwać się na ziemię.
-Violu, już czas spać. - słyszę niski, męski głos rozbrzmiewający tuż przy moim uchu.
Przechodzą po mnie ciarki, czuję obrzydzenie. Zapach alkoholu dociera do moich nozdrzy powodując jeszcze większy dyskomfort niż dotychczas, natomiast na mojej szyi spoczywa wysuszona, męska dłoń. W mroku dostrzegam chytry uśmiech i zawistny wzrok mojego ojca.
-Dobranoc. - mruczy ściskając moją szyję.
Z mojego gardła wydobywa się głuchy jęk, a on wspomagając się drugą ręką odbiera mi resztki tlenu.
.........
-Nie! - krzyczę podnosząc się do pozycji siedzącej.
Otwierając oczy dostrzegam moją przyjaciółkę spoczywającą obok mnie na białej, eleganckiej sofie. Patrzy na mnie z troską kładąc dłoń na moim ramieniu.
-Vilu, nie bój się, to był tylko sen. - tłumaczy, a ja staram się uspokoić swój oddech.
-Gdzie ja jestem? - pytam zagubiona.
Blondynka marszczy czoło z lekkim rozbawieniem.
-W naszym mieszkaniu, zasnęłaś już na początku filmu.
Słowa dziewczyny działają na mnie jak kubeł zimnej wody. Przez ten koszmar kompletnie zapomniałam o tym, że mój ojciec już mi nie zagraża.
   Po zakończeniu nauki w naszej szkole, czyli około pół roku temu wynajęłyśmy razem mieszkanie. Pomimo tego, że mieszkamy tylko we dwójkę mam wrażenie, że Federico także dzieli z nami lokum, w końcu przesiaduje u nas praktycznie dzień w dzień. Leóna niestety nie ma tu ze mną, jest w Los Angeles. Rozwija swoją karierę jako aktor. Nie przypuszczałam, że właśnie taką drogę wybierze, ale jeśli on jest szczęśliwy, to ja także jestem.
    Co jakiś czas ja, mój brat i Lu spotykamy się z naszymi przyjaciółmi ze szkoły, lecz nie robimy tego tak często jak kiedyś. Każdy jest teraz pochłonięty swoją pracą. Ferro odnalazła się jako projektantka ubrań, ja pracuję jako kelnerka w przytulnej kawiarni, Federico natomiast zajmuję się wyjadaniem jedzenia z naszej lodówki, ponieważ w żadnym innym zawodzie nie odnalazł się jeszcze na dobre.
-Muszę zadzwonić do Leóna. - oznajmiam.
Zawsze w sytuacjach, gdy mam jakieś problemy z moim ojcem mogę zwrócić do mojego chłopaka o pomoc. Właściwie to dzięki temu dowiedziałam się jak bardzo jest dla mnie ważny.
-A ja pójdę zrobić nam coś na śniadanie, swoją drogą horror to nie był dobry pomysł..
    Dziewczyna udaje się do kuchni, a dokładniej na drugi koniec pokoju, ponieważ oba pomieszczenia są ze sobą połączone. Właściwie wybrałyśmy to mieszkanie głównie ze względu na to, jak jest wykonane. Białe panele i jasne odcienie ścian nadają elegancji i stylu, który uwielbia Ferro i ja zresztą tez. Dodatkowo wszystkie meble także są dopasowane do barw dominujących w naszych czterech kątach.
   Tutaj czuję się wolna, wolna od swojego ojca i od matki, która wcale nie okazała się być "tą dobrą". Gdy wyjawiłam jej całą prawdę ona i tak wzięła stronę tego sadysty, wiecznie wybielając jego zachowanie. Nawet się z nimi nie pożegnałam, po prostu spakowałam się i całkowicie odcięłam od nich. Może i czasami mam ochotę zadzwonić, porozmawiać, ale wcale nie żałuję tego jak postąpiłam.
   Po chwili wracam do rzeczywistości i zauważam swój telefon w zagłębieniu kanapy. Chwytam urządzenie i wykręcam numer mojego ukochanego. Jeden sygnał, drugi .. nic. Miałam nadzieję, że znowu usłyszę jego cudowny głos, który jak zwykle da mi uczucie spokoju i bezpieczeństwa. No trudno, może jest zajęty..

~~~
Wycieńczona pracą bezwładnie opadam na swoje łóżko. Ostatkami sił wyciągam telefon z tylnej kieszeni swoich jeansów i z nadzieją odblokowuję go.
Zero odzewu od Verdasa. Ani jednej wiadomości, żadnego połączenia.
Wzdycham cicho i postanawiam do niego napisać.

Do: León
León, zadzwoń do mnie kiedy będziesz miał czas. Tęsknie. 

Odkładam urządzenie na szafkę nocną i od razu zapadam w błogi sen, którego w tym momencie szalenie potrzebowałam.

~~~
Kolejny raz, tym razem jednak mniej zmęczona wracam z pracy. Odkładam klucze na półkę, zdejmuję buty i wieszam swój płaszcz na wyznaczone miejsce.
-Już wróciłaś? - słyszę głos Ludmiły od progu.
Udaję się do salonu i od razu spoczywam obok mojej przyjaciółki.
-Tak, padam z nóg.
Po raz kolejny sprawdzam swój telefon i znowu załamuję się brakiem odzewu od chłopaka. Od dwóch dni nie dostaję od niego żadnego znaku życia i trochę zaczyna mnie to niepokoić.
Zrezygnowana podpieram głowę swoją ręką i wlepiam wzrok w ekran telewizora przyglądając się procesowi zmieniania kanałów przez Ferro. Pomiędzy migającymi programami dostrzegam coś szczególnego i czując, że powinnam to zobaczyć szybko łapię dłoń mojej przyjaciółki.
-Cofnij o jedno, szybko. - mówię, a ona wykonuje moje polecenie.
Moim oczom ukazuję się León w towarzystwie jakiejś dziewczyny. Wychodzą razem z auta, a następnie pozują razem do zdjęć. On jak zwykle zniewalająco przystojny, z perlistym uśmiechem i włosami lekko opadającymi na idealnie kształtną twarz, a ona - przepiękna, z długimi, ciemnymi włosami, wyglądająca jak milion dolarów. Czuję się przy niej jak jedno, wielkie zero.      
   Wiem, że pracują razem w filmie i grają tam parę, ale to co słyszę podczas oglądania tej całej szopki budzi we mnie wątpliwości. Dziennikarze twierdzą, że León i "Melanie" w rzeczywistości także są parą, a co najgorsze dziewczyna nie zaprzecza, a wręcz przeciwnie - potwierdza ich słowa. Mając w swojej głowie mnóstwo niepoukładanych, sprzecznych ze sobą myśli przejmuję pilot i wyłączam urządzenie. Dopiero kiedy czuję mocne uderzenia mojego serca zdaję sobie sprawę jak bardzo zabolał mnie jego widok z inną.
  Ludmiła patrzy na mnie współczującym wzrokiem, a ja trwam w milczeniu nie potrafiąc wydobyć z siebie żadnego dźwięku..

               *************************************************************
                 ***********************************************************
Hej! Ktoś mnie jeszcze pamięta? Ja sama jestem w szoku, naprawdę. Byłam pewna, że nie dam rady napisać rozdziału, a jednak udało mi się. Miałam już przygotowaną notkę pożegnalną, zamierzałam zakończyć tego bloga, ale dałam sobie ostatnią szanse i napisałam to co widzicie na górze. Przepraszam wszystkich którzy czytali/czytają tego bloga za tak długi brak rozdziałów, ale uwierzcie, że ja sama byłam i jestem na siebie zła. Aha i gdyby ktoś nie wiedział to ja - Alexa, Princess BlancoG XDD  Dobra, chyba każdy zdążył się domyślić, a przynajmniej mam nadzieję! Od dawna już kocham Ruggero, więc po prostu nie mogłam się powstrzymać <3
  No cóż, zmieniłam trochę obrót całej historii i jak widzicie w opowiadaniu też minął jakiś czas, jest inaczej. Inspirowałam się rzecz jasna "Tini nowe życie Violetty", bo uznałam, że jeśli dodam kilka elementów z tego filmu to akcja trochę się ożywi! Jeszcze raz was przepraszam, że zostawiłam tak blog bez wyjaśnienia, ale postaram się wrócić! I nie obiecuję, że rozdziały będę regularnie, gdy złapię trochę weny to postaram się coś napisać! Zapraszam wszystkich do czytania, jeśli jeszcze ktoś chcę XD Kocham was i przepraszam ♥ ~Alexa/Ola
Ps. Kocham ten cover, którego zdjęcie widzicie na samej górze <3 Ruggesconi! XD

poniedziałek, 30 maja 2016

Rozdział 12 ~Nie ma prawa cię tknąć~

Rozdział dedykuje nowej czytelniczce - Dianaxox :))

    Kiedy dyrektor zdecydował, że po lekcjach posprzątamy salę teatralną odetchnęłam z ulgą, lecz gdy z nadzieją już udawałam się do wyjścia dodał, że nasi rodzice rzecz jasna się o tym dowiedzą. To były najgorsze słowa jakie mogłam usłyszeć w tym pokręconym dniu. Nawet nie chcę myśleć o tym co stanie się jeśli mój ojciec dopadnie mnie po tym całym „wezwaniu do szkoły”.
♥♥
-Hej, Vilu spokojnie. – uśmiecha się León widząc mój jednocześnie zdenerwowany i ogromnie smutny wyraz twarzy. Wzdycham powracając do szorowania sceny  zabrudzonej od dziwnych, lepkich mazi o których pochodzeniu nawet wolę nie wiedzieć. Chłopak zwinnym ruchem wskakuje na podwyższenie i kuca przy mnie.
-To w ogóle nie chcę zejść! – wściekam się energicznie pocierając materiałem o plamę.
-Uspokój się. – szepcze, a ja nie rezygnuję próbując wyładować wszystkie emocje wykonując to właśnie zajęcie. Czując szczypanie oczach jeszcze bardziej zwiększam siłę tarcia. Po chwili czując jego ciepłe dłonie na swoich ramionach rezygnuję i  ze wściekłością rzucam ścierkę na bok.         Zewnętrzną  częścią dłoni ścieram łzy, które same wkradły się do moich oczu. Jak mogłam dopuścić do tego wszystkiego? Gdybym wtedy trzymała język za zębami teraz nie musiałabym się przejmować tym co się stanie gdy wrócę do domu. Verdas widząc mnie w takim stanie przytula mnie do siebie. Natychmiast wtulam się w pachnącą, jedwabną koszulę i zrzucając maskę, którą do tej pory starałam się utrzymać wybucham płaczem.
-Przepraszam, ..ja po prostu .. strasznie się boję. – kwilę, a on gładzi moje plecy.
-Cii, spokojnie księżniczko, będę z tobą, nie pozwolę żeby coś ci się stało. – zapewnia szatyn, a ja kiwam głową wierząc w każde jego słowo.
-Ale tym razem szantaż nie pomoże, zbije mnie pod pretekstem kary za to co dzisiaj odstawiłam. – wyswobadzam się z jego uścisku patrząc w idealną zieleń panującą w jego oczach. W końcu bez wyrzutów sumienia mogę się w nie wpatrywać bez końca. Zawsze kiedy w nie spoglądam uspokajam się w środku. Ale podobno ten kolor tak działa prawda?
-Nawet jeśli naprawdę obraziłabyś nauczycielkę, albo zrobiła coś gorszego on nie ma prawa cię tknąć. – mówi chłopak, a ja kiwam głową. Kładę dłonie na jego policzkach i całuję delikatnie jego stworzone do tego usta. Po oderwaniu uśmiech sam wkrada mi się na twarz.
-Dziękuje. – szepcze, a na jego policzkach pojawiają się słodkie dołeczki.
-To ja dziękuje, że mogę być z najpiękniejszą i najcudowniejszą dziewczyną na świecie. – komplementuje mnie, a moją twarz natychmiast oblewa rumieniec. –Dobra, teraz muszę poprawić ci jakoś humor. – wstaję z miejsca,  a ja podnoszę brwi patrząc jak się oddala. Po chwili wraca z gitarą w rękach i siada na krawędzi sceny, a ja spoczywam obok niego. –Może i nie jestem w tym najlepszy, ale ostatnio trochę poćwiczyłem. – śmieje się pod nosem, a ja wstrzymuję na chwilę oddech. Kiedy do moich uszu dociera przepiękny dźwięk przejeżdżania palcami po strunach cała nieruchomieje.


-No soy ave para volar
Y en un cuadro no sé pintar
No soy poeta, escultor
Tan sólo soy lo que soy
Las estrellas no sé leer
Y la luna no bajaré
No soy el cielo, ni el sol
Tan sólo soy 
   
 

       Wytrzeszczam oczy słysząc jego niesamowity głos i tekst tej pięknej, mimo że niedokończonej piosenki. Lekko sparaliżowana klaszczę w swoje dłonie, a on uśmiecha się odkładając instrument.
-Nie wiedziałam, że piszesz teksty i że TAK śpiewasz. – podkreślam wyraz, a on śmieje się pod nosem.
-Bez przesady, ostatnio po prostu wpadło mi to do głowy, a śpiewać uczyłem się kiedy byłem mały, dopiero niedawno do tego powróciłem. – wyznaje, a ja uważnie słuchając jego słów splatam swoją dłoń z jego ręką. 
-Dlaczego? – wypytuje, a on wzdyma wargi błądząc wzrokiem po sali.
-Sam nie wiem, po prostu zapomniałem jak lubię to robić. – uśmiecha się, a ja odwzajemniam gest kręcąc głową z dezaprobatą.
-Zaśpiewasz mi jeszcze raz? – proszę słodko, a on przytakuje i ponownie sięga po gitarę.

♥♥
Cicho wchodzę do domu starając się nie wzbudzać żadnych podejrzeń. Kiedy moje rzeczy leżą na swoim miejscu, a ja chcę udać się do swojego pokoju przerywa mi delikatny, kobiecy głos.
-Violetta? – słysząc swoje imię czuję jak mój żołądek robi fikołka, a ja mając nogi jak z waty udaję się do kuchni zauważając moją matkę – Marię. Lekko zszokowana staję w progu. –Usiądź. – wzdycha wskazując na krzesło naprzeciwko swojego. Przełykam ślinę i spoczywam na miejscu. –Możesz mi powiedzieć co się działo dzisiaj w szkole? – czując strach w sobie serce natychmiast mi przyspiesza, a sama zaczynam bawić się swoją bransoletką.
-Nic.- mamroczę i gdy zwracam wzrok na brunetkę dostrzegam na jej twarzy rozczarowanie i rozpalającą się z każdą minutą wściekłość.
-Dzwonił  do mnie dyrektor twojej szkoły Violetta! – podnosi głos, a ja modlę się w myślach, aby mojego ojca nie było teraz w domu.  –Podobno obrażasz i wyśmiewasz się z nauczycielki przy całej klasie, a ty to nazywasz niczym?! – wścieka się, a u mnie natychmiast włącza się tryb samoobrony.
-Nikogo nie obrażałam, a tym bardziej nie ośmieszałam! Ona od początku traktuje mnie niesprawiedliwie, a kiedy jej o tym powiedziałam to zrobiła mi okropną awanturę! – mówię na swoje usprawiedliwienie, a moja matka kręci głową.
-Ta śpiewka, że traktuje cię niesprawiedliwie przejadła się już i mnie i twojemu ojcu! – słysząc drugą wymienioną osobę zaciskam zęby starając się nie powiedzieć tego, czego będę później żałowała. –Poza tym to jest nauczyciel! Nie masz prawa mu rozkazywać, rozumiesz? – prycham słysząc te słowa.
-Nikomu nie rozkazywałam! Ale po co ja się w ogóle przed tobą tłumaczę skoro i tak to zawsze ja będę ta zła?!  - odwracam wzrok od kobiety nie chcąc jej więcej widzieć.
   Mam już po prostu po dziurki w nosie tego ich „troszczenia się o mnie”, tej żółci na siłę wykreowaną jako „miłość”. Naprawdę wystarczająco nasłuchałam się tego przez ostatnie 19 lat, a ostatnie wydarzenia z moim ojcem po prostu mi uświadomiły jak jest naprawdę. To nie są rodzice, którzy chcą dla mnie jak najlepiej, oni tylko czekają aż skończę szkołę i się wyprowadzę i w sumie ja też nie mogę się już doczekać kiedy nadejdzie ten moment.
-Ja teraz muszę iść do twojej szkoły. – rzuca z goryczą –A ty lepiej zastanów się nad swoim postępowaniem. – zgarnia torebkę przewieszoną na krześle i wstaje z miejsca.
   Kiedy słyszę trzask drzwi uderzam dłonią w stół czując nienawiść do swojej „rodziny”. Oczywiście chodzi mi o moich rodziców, nie dotyczy to Fede i wielu innych, w przeciwieństwie do Damiana i Marii troskliwych i kochanych osób. Na szczęście tym razem nie zostałam z tym sama. Mam Fede, Ludmiłę, resztę moich przyjaciół i co najważniejsze Leóna, od kilku już godzin mojego chłopaka.
   I wtedy dociera do mnie, że zapomniałam powiedzieć o tym wszystkim mojej najlepszej przyjaciółce. Szybko wyciągam z drobnej, pudrowej torebki swój telefon i wystukuje numer blondynki. 
-Halo? - odzywa się
-Ludmiła, możesz teraz przyjść? Mam ci coś ważnego do powiedzenia. - mówię podekscytowana -Chodzi o Leóna. - dodaje szybko, a ona słysząc to imię zaczyna się krztusić. 
-Co? W takim razie zaraz będę. - zanim chcę cokolwiek dodać do moich uszu już dociera dźwięk zakończonej rozmowy. Śmieje się pod nosem i kiedy na myśl przychodzi mi by powiedzieć o tym Fede szybko odsuwam od siebie ten pomysł. Wolę mu to przekazać razem z Leónem, na razie jesteśmy ze sobą kilka godzin, to zbyt krótko aby ogłaszać to od razu całemu światu. 
   Dziś chcę, aby tylko Ferro się o tym dowiedziała, w końcu to dzięki reprymendzie jaką mi dała zdobyłam się na odwagę żeby wyznać mu co czuję. Teraz z perspektywy czasu mogę stwierdzić, że jestem jej wdzięczna. Dziękuję ci Ludmiło Ferro! 

                  ************************************************************
                   ***********************************************************
Witam! Z góry przepraszam, że rozdział dodaję dopiero teraz, ale napisałam go dosłownie przed chwilą, dlatego też jest taki krótki. Naprawdę nie miałam weny przez ten długi weekend, a chciałam coś napisać! No, ale wyszło jak wyszło. Ale dziwię się, że cokolwiek napisałam. Jednak wena wróciła wraz z przesłuchaniem "Yo te amo a ti" ♥  Tak myślałam nad jakimiś nowymi zakładkami na blogu, ale nie mam pojęcia jakie mogłabym dodać i jakie wy bycie chcieli, jeśli macie jakieś pomysły to możecie pisać, zresztą róbcie co chcecie XD Macie wolną rękę :,D W ogóle zauważyłam, że dopiero drugi raz zadedykowałam komuś rozdział, sama nie wiem dlaczego, no ale cóż. Ja to jestem taka trochę nierozgarnięta, więc co się dziwić xD  #WysokaSamoocena Dobrze, kończę już tą notkę! Kocham was ♥ ~Alexa/Ola


sobota, 21 maja 2016

Rozdział 11 ~Nie dowiesz się jeśli nie spróbujesz~ +Notka na pół roku bloga

-Nic nie powiesz? – uśmiecha się nerwowo, a ja spuszczam wzrok.
-León, potrzebuję trochę czasu. – oznajmiam czując szczypanie w oczach. Sama nie wiem czego już chcę.
-Będę czekał.– szepcze po czym delikatnie całuje czubek mojej głowy. Patrząc na jego oddalającą się sylwetkę zdaję sobie sprawę, że jestem idiotką. 

♥♥
-I co mu powiedziałaś? – brązowe oczy Ferro wpatrują się we mnie z zaciekawieniem.
-Poprosiłam go o czas. – mówię czekając na ochrzan od mojej przyjaciółki.
-No i nad czym ty się zastanawiasz?! – podnosi głos, a ja przykładam palec do jej ust.
-Cicho, jeszcze mój ojciec cię usłyszy. – mimowolnie spoglądam na drzwi mojego pokoju, które na szczęście zamknęłam.
    Chociaż ostatnio w ogóle ze sobą nie rozmawiamy i staramy unikać siebie nawzajem wiem, że gdyby usłyszał o jakimś chłopaku, a tym bardziej Leónie wparowałby do pokoju i zrobił mi taką awanturę, że już nigdy nie mogłabym zobaczyć się z moim przyjacielem.
-No i niech słyszy jaką głupią ma córkę! – parskam śmiechem na co blondynka zabija mnie wzrokiem. –Przecież nie musisz od razu brać z nim ślubu! – tłumaczy mi jak małemu dziecku –Wiesz ile dziewczyn chciałoby być na twoim miejscu?! -  chowa twarz w dłoniach załamana moim postępowaniem, zresztą ja też nie jestem z siebie dumna.  –Jezu Vilu, czy naprawdę wszystko co jest związane z twoimi uczuciami muszę ci uświadamiać? – patrzy na mnie morderczym spojrzeniem.
-Ja po prostu boję się, że jeśli nam nie wyjdzie to go stracę. – mówię pod wpływem impulsu.  Przynajmniej w końcu zdobyłam się na szczere wyznanie.Przyjaciółka wzdycha prostując się.
-Nie dowiesz się jeśli nie spróbujesz. – kładzie swoją rękę na mojej, a ja przytakuję przyznając jej rację.

♥♥
Wybieram kolejną z rzędu już piosenkę i powracam do wpatrywania się w ścianę. Leżę tak już z dobrą godzinę, a w mojej głowie wciąż siedzi Violetta. Chciałbym do niej zadzwonić, napisać;  cokolwiek, ale obiecałem, że dam jej to wszystko przemyśleć. Nawet jeśli nie czuje tego co ja to nie chcę jej stracić. Jeszcze nigdy nie czułem się tak szczęśliwy jak dziś po szkole. Smak jej malinowych ust, jej piękne oczy...
   Z przemyśleń wyrywa mnie głos mojej matki.
-León, wszystko w porządku? – wchodzi do pomieszczenia. Zauważając mnie w takim stanie jej mina rzednie. Podnoszę się do pozycji siedzącej, a ona spoczywa obok mnie.  –O co chodzi?
-O Violette. – wzdycham
-Pokłóciliście się? – wypytuje, a ja zaprzeczam ruchem głowy.
-Zupełnie przeciwnie. – mruczę sam do siebie, a blondynka przytula mnie. –Mamo..  – śmieje się pod nosem.
-Wiem, że wolałbyś żeby to ona cię przytulała, ale ...  – przerywa jej mój śmiech. Ta kobieta naprawdę lubi wtykać nos w nie swoje sprawy.
-Jestem już dorosły. – wyswobadzam się z jej uścisku, a ona smutnieje.
-Zdaję sobie z tego sprawę, ale dla mnie zawsze będziesz moim synkiem. – rzuca z przejęciem, a ja nie mogę powstrzymać rozbawienia. –No chyba, że w końcu będę mogła usłyszeć o Violettcie jako mojej synowej ... - patrzę na nią kpiącym wzrokiem, a ona klepie mnie po plecach chichocząc. –Zrobisz co będziesz chciał, ale pamiętaj, że jeśli będziesz z Violettą to..
-Mamo, proszę cię. – karcę ją rozbawionym wzrokiem, a ona unosi ręce w geście obrony.
-Dobra, już nic nie mówię. – czochra moje włosy po czym wychodzi z pomieszczenia. Może i  jest zbyt nachalna i wścibska, ale zawsze potrafi poprawić mi humor i za to właśnie ją kocham.

♥♥
Siedzę na lekcji mimowolnie wpatrując się w Leóna. Czuję ścisk w żołądku zdając sobie sprawę, że po lekcjach czekają mnie wyjaśnienia, na które zasłużył. Kolejny raz go zawiodłam i siebie także. Czasami sama siebie nie rozumiem. Robię coś wbrew tego co podpowiada mi serce. Muszę to w końcu jakoś zwalczyć.
-Castillo! – krzyk nauczycielki przywraca mnie do rzeczywistości. Zwracam wzrok na kobietę.  –Skoro jesteś tak wykształcona i zamiast słuchać na lekcji możesz wpatrywać się w kolegę zamieńmy się miejscami i to ty poprowadź lekcje.– krzyżuje ręce na piersiach, a ja przełykam ślinę.
-Przepraszam. – bąknę, a ona kręci głową.
-Nie obchodzą mnie twoje przeprosiny, powinnaś uważać, a nie bujać w obłokach. – żywo gestykuluję rękami, a ja czekam aż wreszcie skończy swoje kazanie. –Po za tym to co ostatnio dostałaś na kartkówce i to jeszcze dzięki mojej litości powinno cię czegoś nauczyć.– te słowa wyprowadzają mnie z równowagi.
-Dzięki pani litości? Napisałam tą kartkówkę na wyższą ocenę, ale pani sobie ubzdurała, że ściągałam. – w momencie kiedy w jej oczach zapalają dwa ogniste płomienie dociera do mnie, że posunęłam się za daleko ... stanowczo za daleko.
-Jakim prawem się tak do mnie odzywasz gówniaro? Chętnie porozmawiam sobie z twoimi rodzicami. – uśmiecha się szyderczo, a ja przełykam ślinę. No nie, tylko nie to. Dlaczego nie mogłam ugryźć się w język?!  -A teraz dostajesz jedynkę i do dyrektora! – warczy, a ja zaczynam pakować swoje rzeczy.
-Ale ona ma racje. – odzywa się ktoś z tyłu, a ja niestety wiem do kogo należy ten cudowny głos. Odwracam głowę w stronę Leóna który posyła mi pewne, spokojne spojrzenie.
-Jesteś jej adwokatem? – pyta Benitez
-Violetta nie ściągała, to pani uwzięła się na niej już od początku roku. – wytrzeszczam oczy słysząc jego słowa. 
-Jak śmiesz tak do mnie mówić? – prycha brunetka, a on niewzruszony patrzy na nią. 
-Mówić prawdę? – drażni kobietę. 
-Masz się nie odzywać! – krzyczy w końcu.
-Krzyk to oznaka słabości. – oznajmia chłopak, a jej twarz przybiera czerwonego odcienia. Wszyscy zaczynają cicho chichotać co jeszcze bardziej wyprowadza Benitez z równowagi.
–Co za bezczelność. – z impetem podchodzi do drzwi i otwiera je nie zabierając ręki z klamki.  –Oboje do dyrektora. – syczy. Przełykam ślinę i nie spuszczając wzroku z swobodnie przemierzającego klasę Verdasa wychodzę za nim z klasy. Idąc obok niego uspokajam się trochę w środku, jednak i tak ta sytuacja sprawia, że cała drżę. Siadamy na ławce przed gabinetem.           
     Nauczycielka wchodzi do pomieszczenia trzaskając drzwiami, a my siedzimy jak skazańce czekający na wyrok.
-Dlaczego to zrobiłeś? – szepcze, a on patrzy na mnie.
-Bo ona traktuje cię niesprawiedliwie. – mówi, a ja wywracam oczami.
-Nie chcę żebyś miał przeze mnie kłopoty. – mruczę, a on śmieje się pod nosem.
-To nic takiego, w poprzedniej szkole co tydzień lądowałem u dyrki. – uśmiecham się czując lekką ulgę w środku.  –Zresztą przynajmniej teraz możemy pobyć trochę razem. – żartuję, a ja kładę głowę  na jego ramieniu.
-León, ja .. chciałam cię przeprosić za wczoraj. – zaczynam niepewnie, a on zwraca na mnie wzrok. –Ja ciągle uciekam od tego, co czuję. – jąkam się zestresowana.
-A co czujesz? – na chwilę podnoszę głowę, aby spojrzeć w jego oczy.
-Czuję, że ja też się w tobie zakochałam. – rumieniąc się lekko patrzę na jego uśmiech, który odwzajemniam. Chłopak całuje mnie delikatnie sprawiając, że moje serce znów bije szybciej. Kiedy odrywa się ode mnie mizdrzę się do niego.
-To co, spróbujemy? – pyta, a ja kiwam głową opierając swoje czoło o jego.
-Castillo, Verdas! – przerywa nam krzyk nauczycielki. León wyciąga do mnie dłoń na której spoczywa moja. Chłopak splata nasze ręce razem i oboje wstajemy z dotychczasowego miejsca udając się do środka. 
   Przynajmniej jest jeden plus tego całego zdarzenia. W końcu przyznałam się nie tylko przed nim, ale także przed samą sobą do swoich uczuć.... 

               **************************************************************
                 ************************************************************ 
Hej! Jest tu jeszcze ktoś? Mam nadzieję, że mnie nie zapomnieliście :,DD  Za 5 dni mój blog będzie miał pół roczku! Chciałam wstawić rozdział właśnie 26.05, ale po prostu jak napisałam to nie mogłam się powstrzymać :,D  Miała być przerwa, minęło dopiero 11 dni, no ale cóż. Wybaczcie mi to xD.  Ta notka będzie trochę długa i nudna, bo właśnie w niej chciałam wam wszystkim podziękować i bla bla bla. Nie będę robić osobnej notki, wolę napisać wszystko tutaj! 

UWAGA, CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ:
Bardzo wam wszystkim dziękuje! Nawet za te najkrótsze komentarze! Jestem strasznie szczęśliwa, że ten blog się tak rozwinął. Jeśli ktoś czytał LBA bodajże pierwsze, to wie, że usuwałam - zakładałam i czytelników nie miałam (wyczujcie ten rym :,D). W ogóle to mam już pomysł na kolejnego bloga, więc tak szybko się mnie nie pozbędziecie :,D Ale spokojnie! Ten będzie miał jeszcze pierdyliard rozdziałów, na razie nie zamierzam go kończyć :).  Wracając do podziękowań to dziękuje: 
Domci - za przedługie, przekochane i przemotywujące komentarze! 
Vicky - za cudowne, motywujące komentarze! 
Maddy, Cysi, Gabrieli Górniak, Emily Pol, Rosalie, Patty,  Patty;* i od niedawna Skutecznej P, anonimkom i WSZYSTKIM! Dziękuje, Gracias, Thanks i te sprawy! :,D Nie no naprawdę wam dziękuje! Jeżeli kogoś ominęłam to przepraszam, ale piszę słuchając muzyki, mając schizę i te sprawy. Dobrze kończę tą notkę, jeśli kogoś zanudziłam to proszę bardzo! Jeszcze raz dziękuje wam wszystkim i widzimy się w kolejnym rozdziale lub czymkolwiek innym! Kocham was! ♥ ~Alexa/Ola

wtorek, 10 maja 2016

~Ważne info!

Hej! Chciałam tylko was poinformować, że na na blogu zapanuje krótka przerwa. Na dole macie wszystko wyjaśnione :)
Ile będzie trwała?
Nie będzie to jakoś specjalnie długa przerwa, bo będzie trwała około 2 tygodnie, może miesiąc, w każdym razie do czasu kiedy nauczyciele trochę przystopują, a ja będę mogła odetchnąć z ulgą i dokończyć pisanie rozdziału 11, który jest prawie skończony, lecz całość ukaże się dopiero po tej "przerwie"  :D
A cóż z innymi blogami kobito? 
Co do komentowania na innych blogach to spokojnie, będę trochę mniej na bloggerze, ale będę, więc nie musicie się obawiać. A jeśli nie zobaczycie ode mnie jakiegoś komentarza, to naprawdę przepraszam, ale musicie zrozumieć ♥
Jakiż to powód mojej przerwy?
Myślę, że zrozumiecie jeśli napiszę tylko - SZKOŁA. Tak, miejsce którego po prostu  n i e n a w i d z ę .  Na szczęście pozostało tylko 32 dni nauki szkolnej (tak, mam na telefonie włączone odliczanie, ale cii xD), więc myślę, że niedługo powrócę! Ale radzę wam także spiąć się teraz i nałapać jakiś dobrych ocen, bo czasu pozostało naprawdę niewiele, do wystawiania ocen końcowych jeszcze mniej, ja na przykład w tych sprawach NAPRAWDĘ muszę się ogarnąć!
+Bzdety ode mnie
Wiem, że nie mam jakiejś "dużej" ilości czytelników, ale nie liczy się ilość,a jakość nie? :,D Po prostu nie chciałam tak zostawiać bloga nawet na te 2 tygodnie bez wyjaśnienia! Może nie jest to jakoś długo, ale miałabym poczucie winy, gdybym nic o tym nie napisała xd
Nareszcie koniec paplania!
No cóż, tyle ode mnie, mam nadzieję, że mnie zrozumiecie i nie znienawidzicie za to, że 10 rozdział skończył się dosyć .. niewyjaśniony? Chyba tak to mogę nazwać. W sumie chciałam wam dać w tej notce spojler, dosyć ciekawy, ale wiem, że niektórzy wolą żyć w niepewności, więc ni ma! :,D
 
Kocham was i przepraszam ♥ ~Ola
Ps. macie Lajonette w ramach rekompensaty :,D ;*


sobota, 7 maja 2016

Rozdział 10 ~Coś wyjątkowego~

-Hej dziewczyny. – uśmiecha się Clarissa zatrzymując się naprzeciwko mnie i Lu. Patrzę na nią jak na idiotkę, którą jest, a ona jedynie zaczyna chichotać.
-Czego chcesz Florez? – rzuca od niechcenia moja przyjaciółka.
-Nie wiem jak wy, ale ja szukam Leósia. – kątem oka spogląda na moją kamienną twarz oczekując scenki zazdrości z mojej strony, ale ja jedynie uśmiecham się do niej pogardliwie
-To idź go poszukać gdzie indziej. – naśladuję jej piskliwy głos na co mrozi mnie wzrokiem.
-Chętnie, zresztą i tak po szkole zabiera mnie na randkę, chciałam tylko żebyście mu to oddały. – podaję mi bluzę Verdasa po czym zadowolona z siebie odchodzi. Zaciskam dłonie w pięści próbując się opanować, ale kiedy widzę szatyna zmierzającego w naszą stronę moja wściekłość wzrasta jeszcze bardziej.
-Hej. – uśmiecha się do nas po czym zauważa część swojej garderoby swobodnie opasującą moje przedramię -A skąd to masz? – pyta z uśmiechem, a ja zaciskam wargi w cienką linię powstrzymując łzy.
-Spytaj swojej dziewczyny. – rzucam bluzą w Verdasa po czym odchodzę słysząc za swoimi plecami krzyczane przez niego moje imię.

♥♥
Siedzę z głową opartą na dłoni leniwie spoglądając na zegar wiszący na ścianie próbując się skupić na czymkowiek innym niż na Leónie siedzącym w ławce obok. Kiedy widzę nauczycielkę wstającą z krzesła i zbierającą jakieś kartki z biurka moje serce przyspiesza, a sama natychmiast prostuje się modląc się o dobrą ocenę.
-Dziś oddaje prace, które pisaliście tydzień temu. – przechadza się po klasie rozdając każdemu po kolei wymięte kartki.  W końcu zatrzymuję się przy mnie mierząc mnie pełnym jadu wzrokiem.  –Brawo Castillo. – mówi z sarkazmem podając mi świstek. Wytrzeszczam oczy widząc ocenę
-Dwa minus?!  - pytam z niedowierzaniem, a ona uśmiecha się triumfalnie.
-Cóż, trzeba było przyłożyć się do nauki, a nie ściągać od koleżanek.  – poprawia swoje okulary, a ja podnoszę brwi nieświadoma jej słów. –Powinnaś się cieszyć, że nie dostałaś jedynki,  a nie się wykłócać. - prycha
-Od nikogo nie ściągałam! – protestuje, a ona ponownie zbliża się do mnie. Opiera się o róg mojej ławki wlepiając  we mnie pełen chłodu wzrok.
-Niektóre osoby twierdzą inaczej. – odchodzi dalej rozdając pracę, a ja spotykam się z dumnym spojrzeniem Clarissy. Nie wierze! Co ja takiego zrobiłam? Najpierw umawia się z Leónem, teraz próbuję  mnie pogrążyć ... Świetnie.

♥♥
-Vils, rozmawiałam chwilkę z Leónem i on nawet nie wie o żadnej randce z Clarissą. – kładzie swoją dłoń na mojej próbując przekonać mnie jednym ze swoich spojrzeń. Wzdycham cicho i patrzę na przyjaciółkę.
-Ludmiła, naprawdę nie interesują mnie już te jego dziewczyny. – poprawiam się na ławce –Nawet jeśli nie umówił się z Clarissą to w końcu to zrobi, a jeśli nie z nią to z inną. – zagryzam wargę.
-To ty to sobie wmówiłaś! To, że każda się za nim ugania nie oznacza, że on jest taki sam w stosunku do nich. – poprawia swoje blond loki, a ja przewracam oczami. Patrząc przed siebie dostrzegam Verdasa zmierzającego w naszym kierunku. I kiedy już wstaję chcąc odejść jak najdalej od niego Ferro uniemożliwia mi to łapiąc moją dłoń na co mrożę ją wzrokiem.
-Violetta. – mówi znużony, a ja odwracam od niego wzrok.
-To ja może zostawię was samych. – przyjaciółka odbiega zanim zdołam cokolwiek powiedzieć, a León łapie mnie delikatnie za rękę. Zwracam wzrok na jego tęczówki, przez które zaczynam mięknąć w środku.
-To co powiedziała Clarissa to kłamstwo, zresztą wiesz jaka ona jest. – mówi z przekonaniem, a ja podnoszę brwi.
-Przecież nie musisz mi się z niczego tłumaczyć, możesz się umawiać z kim chcesz. – prycham, a on przełyka ślinę.
-Właśnie o tym chciałem z tobą porozmawiać, Violetta ja .. – nagle przerywa mu krzyk Florez, która akurat teraz postanowiła zagłuszyć swoim piskliwym głosem wszystkich ludzi na korytarzu.  
-León! – zbliża się do nas, a ja zwracam na niego wzrok chcąc przekazać mu "a nie mówiłam?". On zamyka oczy wypuszczając z siebie powietrze.
-Baw się dobrze. – rzucam zostawiając go samego z dziewczyną. Będąc już daleko od nich odwracam głowę przez ramię widząc jak ta "przeurocza parka" postanawia się poprzytulać. Zagryzam wargę czując szczypanie w oczach i odchodzę szukając wzrokiem osoby, której nie będę miała ochoty zabić.

♥♥
W końcu po ciężkim dniu wychodzę z tego przeklętego budynku i pakując ostatnie rzeczy do torby zbiegam po wilgotnych już schodach. Zakrywam włosy dłońmi próbując uchronić je przed dość obfitym deszczem, który rozpadał się na dobre. Słysząc grzmot z nieba zdaję sobie sprawę, że jak najszybciej muszę pobiec do domu. Naglę widzę Verdasa wychodzącego ze szkoły na co przyspieszam kroku.  
-Violetta. – krzyczy do mnie, ale ja zupełnie go nie słucham. Niech ten człowiek da mi spokój! Nie mam ochoty z nim rozmawiać, a on utwierdza mnie w tym jeszcze bardziej. Nagle czuję na swoich ramionach silne, męskie dłonie.
 Chłopak odwraca mnie w swoją stronę na co wstrzymuje oddech. –Możemy porozmawiać? – pyta ostrożnie, a ja lustruje go wzrokiem.
-Nie chcę z tobą rozmawiać. – syczę wściekła, a on nie daje za wygraną i przybliża się
niebezpiecznie blisko mnie, w skutek czego nasze oddechy zaczynają się ze sobą mieszać, a ja czuję jak moje serce zaczyna wariować.
   Chłopak patrzy w moje tęczówki,  przez co odwracam wzrok.  Po chwili kładzie dłoń na moim policzku, co skutkuje dreszczem przechodzącym po mojej skórze. Lekko oszołomiona patrzę w jego oczy, które jak zawsze mnie uspokajają. I gdy deszcz zaczyna padać coraz bardziej, a po nas zaczyna spływać coraz więcej kropelek wody on opiera swoje czoło o moje. Wtedy nieruchomieje mimowolnie opuszczając powieki. Po chwili jego usta łączą się z moimi, a ja czuję jak  szczęście zaczyna docierać do wszystkich komórek mojego ciała. Kiedy jego wargi pieszczą moje, a kciuk delikatnie gładzi mój policzek wewnątrz mnie pojawia się uczucie, którego jeszcze nigdy nie doznałam – miłość. Jeszcze nigdy nie czułam się tak cudownie jak w tej chwili.
Odwzajemniam pocałunek kładąc swoje drżące dłonie na zmarzniętych, mokrych od deszczu policzkach Verdasa.
    Po kilku minutach z braku powietrza odrywamy się od siebie, a wszystkie moje wątpliwości znikają. Niepewnie spoglądam w oczy Leóna, które wyrażają prawdziwe szczęście, a kiedy kieruję wzrok na usta widnieje na nich perlisty uśmiech przypieczętowany dwoma, słodkimi dołeczkami. Mimowolnie odwzajemniam gest czekając na jakąś reakcję z jego strony. On jedynie splata nasze dłonie ze sobą i przygląda mi się na co natychmiast oblewa mnie rumieniec, który nie umyka uwadze szatyna.
-Vilu, zakochałem się w tobie i wiem, że to nie jest tylko zwykłe zauroczenie, to coś naprawdę wyjątkowego. – zaczyna gładzić kciukiem zewnętrzną część mojej ręki. Nagle do mojej głowy powracają słowa sprzed kilku tygodni. I wtedy zdaję sobie sprawę, że właśnie przekroczyliśmy granicę, której obiecałam się trzymać. 

             **************************************************************
               ************************************************************
Hejka! :D  Jakie wrażenia po przeczytaniu? Hehe, jestem taka głupia, bo nie chciałam dawać tego pocałunku już w 10 rozdziale, ale po prostu nie mogłam się powstrzymać! :D Z góry przepraszam, że rozdział wyszedł taki troszku nijaki, ale nie chciałam już nic poprawiać, bo natychmiast chciałam go wstawić! :D Mam nadzieję, że się cieszycie, bo jeszcze  nie wiadomo co z Lajonettą, więc trzeba się cieszyć póki można xD  Dobra nie będę przepowiadała przyszłości i skończę już tą notkę! Kocham was ♥ ~Alexa
Theme by violette